43-latka jest samotną mamą dwójki dzieci. Życie jej nie rozpieszczało, a mimo to się nie poddała i robiła wszystko, aby zapewnić swoim ukochanym dzieciom godziwy byt. Nie dostawała alimentów. Na jakąkolwiek pomoc ze strony byłego męża również nie mogła liczyć. Wszytko, co ma ona i jej dzieci, osiągnęła sama. Własnymi siłami. Bycie mamą w jej przypadku oznacza nie tylko miłość, ale i nieustanne kompromisy oraz wyrzuty sumienia Zamiast poświęcać czas dzieciom, musiała robić wszystko, aby je utrzymać. Teraz jej wyrzuty sumienia wzrosły, ale nie tylko one. Zdenerwowanie również. Dlaczego?
Za dużo pracy, za mało czasu dla dzieci
Maria ze swoimi córkami (10 i 7 lat) mieszka w Warszawie. Samotna mama posiada wyższe wykształcenie i pracuje w szpitalu jako pielęgniarka. Często przyjmuje również dodatkowe zlecenia, aby była w stanie utrzymać siebie i córki. Właśnie z tego powodu uważa, że poświęca swoim dzieciom zbyt mało czasu. Gdy jej nie ma, znajdują się pod opieka – babci, jednak ona nie jest w stanie zastąpić mamy…
Czy matka, która pracuje na utrzymanie rodziny może być dobrą matką? Czy pełen etat i figura Matki Polki czasem się nie wykluczają? Zawsze się nad tym zastanawiałam, ale nie miałam wyboru. Musiałam pracować, bo bez mojej pracy córki nie miałyby co jeść. Nie miałam wyboru, a jednak zawsze czułam się winna. Moje dzieci zawsze czekały aż znajdę dla nich czas, a ja, nawet gdy już miałam chwilę, padałam na pysk. Starałam się, ale macierzyństwo wychodzi mi średnio. A teraz, kiedy słyszę, że te, które nie musiały przez to wszystko przechodzić, zostaną wynagrodzone, krew się we mnie gotuje
Dziewczynki tęsknią
Kiedy mama Marii powtarza jej, jak bardzo danego dnia tęskniły za nią dziewczynki, kobiecie trudno jest to wytrzymać psychicznie…
„To patologia!”
Marii naprawdę trudno jest pogodzić się z tym, że kobiety, które mają czworo lub więcej dzieci, otrzymają emeryturę. Dlaczego? Jej zdaniem te panie to w zdecydowanej większości matki w rodzinach patologicznych.
Termin „planowana ciąża” to dla nich abstrakcja. Narobią dzieci a potem jest „Boże dopomóż!”. No i teraz PiS przychodzi i mówi: my pomożemy. A ja się pytam dlaczego? Dlaczego im a nie nam? Dlaczego nie tym, które włożyły tak ogromny wysiłek w to, żeby dać dzieciom i ciepło i ciepłe ubranie. Które patrzyły na tęsknotę dzieci. Które musiały, powtarzam: musiały, zostawiać dzieci także w weekendy na długie godziny, żeby zarobić na podstawowe opłaty, czy żłobek?
Maria uważa także, że wszelkie programy pomocowe, takie jak 500 plus czy emerytury nie są złe same w sobie. Niestety, pomagają w większości przypadków nie tym osobom, którym pomoc tak naprawdę się należy.
Ja uważam, że w pierwszej kolejności powinno się wspierać samotne matki, bo to im jest najtrudniej. Tymczasem rząd w pierwszej kolejności wspiera patologie. Taka jest prawda. Wspiera tych, którym nie chce się myśleć i pracować. Wspiera tych, którzy żyją wyłącznie dzięki kombinowaniu. Tu coś wezmą, tam coś załatwią i pożyją. A czy tak należy robić? Czy im się rzeczywiście taka pomoc należy? To już ich nie obchodzi
„Jej podatki pójdą na pasożytujących”
Maria nie może pogodzić się z tym, że ona nie poświęcała swoim dzieciom tyle czasu, ile powinna, bo po prostu nie mogła. Dlatego chciałaby, aby ktoś „tam na górze”, wziął to pod uwagę. Nie chce, aby podatki, które przez całe jej życie były odciągane z jej pensji, poszły dla kogoś, kto w tym czasie po prostu pasożytował.
A jakie jest Wasze zdanie w tym temacie?



