Znane już nam są wszystkim dokładnie sytuacje w komunikacji miejskiej, gdzie to starsze panie potrafią umilić nam życie. Tym razem zaatakowana została 28-letnia Milena, która była w czwartym miesiącu ciąży.
Kobieta została zaatakowana przez starszą kobietą, którą poparł niemalże cały autobus.
"Zbliżała się godzina 13.00. Jechałam autobusem na zakupy. Gdy wsiadłam do pojazdu, zajęłam jedyne wolne miejsce na wysepce z czterema siedzeniami. Pozostałe trzy były zajęte przez dwie starsze panie i matkę z małym dzieckiem na kolanach. Resztę pasażerów stanowili ludzie w różnych grupach wiekowych, ale przeważali emeryci. Przynajmniej w moim najbliższym otoczeniu.
Minęliśmy może ze dwa przystanki, gdy nagle wsiadła zasapana staruszka. Miała ze sobą dwie wypchane torby. Na początku stanęła przy drzwiach, bo nie za bardzo miała jak przejść dalej, ale zauważyłam, że łypie na mnie okiem. Chyba oceniała sytuację. To znaczy szacowała, kto mógłby jej ustąpić miejsca. Ja nie miałam najmniejszego zamiaru. Jestem w ciąży i nie czułam się wówczas rewelacyjnie. Poza tym miejsce mi się należało właśnie z tego powodu, że jestem ciężarna. „Niech inni jej ustępują”, pomyślałam sobie."
Staruszka podeszła do Mileny i poprosiła o ustąpienie miejsca.
"Grzecznym tonem wyjaśniłam, że nie zrobię tego, bo spodziewam się dziecka i muszę dbać o swoje zdrowie i samopoczucie. Od razu poczułam na sobie kilka par oczu. Nic sobie z tego nie robiłam. Siedziałam dalej. Kobiecinę z torbami chyba trochę wmurowało, bo przez chwilę nic nie mówiła. Poza tym szybko rozległ się głos z oddali. Młody mężczyzna zaoferował, że ustąpi miejsca staruszce. Ona jednak nie chciała ze względu na to, że siedzenie było podwyższone. Powiedziała, że ma problem z poruszaniem się. Poza tym zależało jej, żeby usiąść na moim miejscu, bo tam była wolna przestrzeń na jej torby. Popatrzyła na mnie znacząco. Wtedy mężczyzna zaoferował, że zamienimy się wszyscy miejscami. Staruszka usiądzie na moim, ja na jego, a on stanie. Ja stwierdziłam, że zostaję tu, gdzie siedzę, bo też nie lubię foteli z podwyższeniami. Czułam jak atmosfera w autobusie się zagęszcza. Zauważyłam, że osoby siedzące najbliżej mnie są już żywo zainteresowane rozwojem sytuacji. Mimo to, nie miałam zamiaru się ruszać.
Jeszcze dwie młode osoby zaproponowały kobiecie swoje miejsce, ale one również jej nie odpowiadały. To dlatego, że musiałaby jechać tyłem do kierunku jazdy. Resztę podróżujących w najbliższym otoczeniu stanowili starsi i ta matka z dzieckiem. Wiedziałam, że nie zaoferują jej miejsca.
Moim zdaniem starsza kobieta wymyśliła sobie te powody, dla których nie chciała usiąść gdzie indziej. Zrobiła to z czystej złośliwości. Wiadomo, że starsze kobiety nie lubią młodych. Ja tym bardziej nie usiadłabym na tych siedzeniach. W normalnym stanie robi mi się na nich niedobrze, a co dopiero teraz, gdy spodziewam się dziecka."
Staruszka po raz kolejny zwróciła się do Mileny.
"Zapytała się, kim są moi rodzice, bo tak niewychowanej, młodej osoby jeszcze nie spotkała. Zaczęła narzekać, że źle się czuje i nie ma gdzie upchnąć swoich bagaży, na co ja odparłam, że gdyby tak bardzo źle się czuła, na pewno skorzystałaby z propozycji, które padły. Ale się nastroszyła. Naparła na mnie tymi bagażami i krzyknęła, że jestem bezczelna. Dwie starsze panie siedzące obok mnie jej przytaknęły. Poczułam się jak w potrzasku. Z oddali odezwały się jeszcze komentarze, że wcale nie wyglądam, jakbym była w ciąży. To akurat prawda, bo mój brzuch jest bardzo mały, a na dodatek zasłaniał go płaszcz odcinany pod biustem. Zrobiło mi się gorąco. Postanowiłam ignorować ludzi, a zwłaszcza staruszki. Miałam nadzieję, że w końcu dadzą mi spokój.
Kobieta nachyliła się nade mną i jeszcze raz powtórzyła, żebym ustąpiła jej miejsca. Ta, która siedziała obok, chwyciła mnie za rękaw tak, jakby chciała mnie stamtąd wyciągnąć. Przestraszyłam się, bo nikt się za mną nie wstawił. Tylko ta matka z dzieckiem patrzyła się współczująco, ale najwyraźniej nie miała odwagi zaprotestować. Bałam się, że zostanę zlinczowana, bo ludzie dookoła patrzyli na mnie nieprzychylnie i wydawali się być po stronie okropnej staruszki. Wstałam i ze łzami w oczach wysiadłam na najbliższym przystanku. Czułam, że odprowadzają mnie „złe” spojrzenia. Potem popłakałam się i natychmiast wróciłam do domu. Nie miałam już ochoty na zakupy.
Ta sytuacja wydarzyła się w ciągu kilku minut. W trakcie mijania jednego przystanku. Bardzo mną wstrząsnęła. Staruszka i pozostali ludzie byli tacy agresywni. Od razu mnie ocenili. Nie wiem, czy nie wierzyli, że jestem w ciąży, czy chodziło o to, że nie wyglądam, jakbym źle się czuła. W każdym razie potraktowali mnie w sposób okrutny. Nigdy nie zapomnę tego incydentu.
Nie wiem, po co to opisałam. Chyba chciałam wyrzucić z siebie negatywne emocje. A może powinnam zgłosić gdzieś to zajście?"
Czy na prawdę tak powinna wyglądać podróż komunikacją miejską? Czy będzie ona nam się kojarzyć tylko z chaosem i nieuprzejmością ludzką?
Kto Waszym zdaniem miał rację w tej sytuacji?